Recenzja filmu

Next (2007)
Lee Tamahori
Nicolas Cage
Julianne Moore

Futurystyczna rutyna

Lato to idealny czas na pokazywanie obrazów lekkich i mało wymagających. Upały rozleniwiają i nikomu nie chce się myśleć. Proste historyjki, chłodne napoje plus klimatyzacja to wszystko, czego
Lato to idealny czas na pokazywanie obrazów lekkich i mało wymagających. Upały rozleniwiają i nikomu nie chce się myśleć. Proste historyjki, chłodne napoje plus klimatyzacja to wszystko, czego oczekuje przeciętny kinowy widz w środku lata. Z myślą o nich przygotowano właśnie "Next" Lee Tamahoriego. Ci, którzy znają poprzedni film Tamahoriego "xXx 2" mogą doznać silnego uczucia deja vu. Oba obrazy mają bowiem bardzo podobną konstrukcję i fabułę. Znów agencja rządowa musi sobie poradzić z groźnymi przestępcami przy pomocy niedoświadczonego człowieka z zewnątrz. Tym razem jednak ów osobnik jest zdecydowanie mniej chętny do współpracy. W porównaniu z "xXx 2" "Next" to krok w dobrym kierunku. Tamahori wyciągnął nauczkę z klęski poprzedniego filmu i ograniczył liczbę głupot, nieprawdopodobieństw i nudy. Nie ma się co jednak oszukiwać, jego nowemu filmowi wciąż daleko do ideału. Fabuła nadal trąci naiwnością, a efekty specjalne zachwycać mogły pięć lat temu, lecz niestety nie dziś. Na szczęście sceny akcji są dynamicznie i całkiem porządnie sklecone, co daje gwarancję niezłej zabawy. "Next" to w zasadzie sprawne kino ale tylko klasy B, które zaskakuje znanymi nazwiskami w obsadzie. Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem powodów, dla których Moore, Biel i Cage pojawiają się w obrazie, są niezapłacone rachunki. Każdy z nas musi czasem zarobić na życie, wykonując pracę, która nie przynosi satysfakcji ani specjalnej chluby. W realiach filmowych "Next" idealnie pasuje do tego rodzaju roboty. Z faktem tym najlepiej poradziła sobie Julianne Moore, która podeszła do roli bez kompleksów. Nie udaje, że jest to kino z ambicjami i dzięki temu powstała rola ostra, mocno przerysowana, a przez to mająca cechy komediowe. To był dobry pomysł - zwłaszcza, kiedy skonfrontuje się go z wyczynami Cage'a. Zagrał on całkowicie na serio, przez co wypadł głupio, niewiarygodnie i koniec końców zupełnie niechcący komicznie. Aktor powinien nabrać trochę dystansu, bo inaczej wróżę mu podobną drogę do tej, jaką przebył Val Kilmer. Biel w zasadzie wiele wysilać się nie musiała. Miała być ozdobą filmu i udaje jej się to ot tak, zupełnie od niechcenia. Problem w tym, że trochę trudno uwierzyć w jej miłość do głównego bohatera. Nie jest to jednak romans czy melodramat, a kino akcji, zatem można to jakoś przeboleć. Na koniec muszę wspomnieć o nadużyciu, jakiego dopuszczają się twórcy "Next", powołując się na opowiadanie Philipa K. Dicka. Otóż z całą mocą muszę stwierdzić, że film nie ma z twórczością Dicka nic wspólnego! Film, według napisów początkowych, ma być oparty na nowelce "Złoty człowiek". To jeden z wcześniejszych utworów Dicka i wcale nie taki dobry. Warty zapamiętania jest głównie jako próba wywrócenia do góry nogami ówcześnie obowiązujących schematów narracyjnych. Z atmosfery tamtego opowiadania, nie mówiąc już o samej historii, nie pozostało nic (główny bohater "Złotego człowieka" jest postacią raczej negatywną, a przynajmniej ustawioną jako antagonista wobec człowieka). Jedyne, co łączy tekst sprzed 50 lat z filmem, jest imię głównego bohatera. W ten sposób "Next" kontynuuje niechlubną tradycję filmowych adaptacji Dicka, które z niezrozumiałych względów pozbawione są wszelkich 'dickowych' elementów. Można go ustawić w jednym szeregu z "Zapłatą" czy "Impostorem". Cóż, skoro Tamahoriemu się nie udało, trzeba czekać dalej. Kiedyś, w końcu, Dick doczeka się reżysera rozumiejącego jego szalony, pełen sprzeczności świat.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Next
"Ekranizacja opowiadania pisarza, który napisał inne opowiadanie" – mniej więcej coś takiego przywalono... czytaj więcej